Gdzieś tam, gdzie w zgiełku dnia codziennego człowiek rzadko
zapuszcza się w odmęty przyrody, a jego oczy często nie dosięgają świata poza
szklanym ekranem telewizora, leży Penrin - wyspa na Oceanie Spokojnym, o której
ludzkość zapomniała. Podczas, gdy świat paliły płomienie pierwszej i drugiej
wojny światowej, Penrinczycy żyli sobie spokojne z dnia na dzień, rozwijając
się.
W przybrzeżnym mieście Reirein, stolicy Penrin,
skąpany w cieniu drzew piął się ku niebu stary zamek. Jego mury pamiętały
jeszcze czasy dynastii Salvarów, rządzącej wyspą przed wiekami. Wyślizgane
kamienne schody, zabytkowe obrazy przedstawiające królewskich dostojników i
sędziwe gobeliny stanowiły relikty przeszłości, której echo rozbrzmiewało żywo
w pamięci każdego Penrinczyka, przypominając mu od latach świetności.
Dziś zamek królewski był już tylko muzeum. Każdego dnia
przetaczały się przez niego tłumy uczniów, słuchających nudnych wykładów o
wspaniałości, która rozpłynęła się w odmętach czasu.
Podstarzały przewodnik w granatowym uniformie prowadził ich
od sali do sali, zatrzymując się przy każdej możliwej gablocie. W
przeciwieństwie do pozostałych Si wydawała się szczerze zaintrygowana
opowieściami pana Krigena.
- Znajdujemy się w tak zwanej Izbie Pamięci - powiedział, rozpościerając
ramiona. Wskazywał kolejno na wiszące na
ścianach portrety. - Ta poważna, ciemnowłosa kobieta w czarnej sukni to królowa
Merienea. Obraz ten powstał krótko po śmierci jej najstarszej córki, Katariny,
co wyjaśnia żałobny stój i brak korony.
- Jak umarła Katarina? - spytał Ben Brower, typowy kujonek w
okularach i zapiętej pod brodę koszuli.
- Przyczyny śmierci księżniczki nie są do końca znane,
podobnie jak okoliczności zaginięcia młodszej z córek królewskiej pary.
Podejrzewani zarówno o jedno, jak i drugie są ministrowie Collren i Harvein. - Przewodnik
wskazał kolejno na portrety chudego mężczyzny o pociągłej, wykrzywionej drwiną
twarzy i opasłego starca pooranego zmarszczkami. - Król Gabriel II - podszedł
do obrazu przedstawiającego sędziwego blondyna z brodą, dzierżącego insygnia
władzy - podejrzewał ich o kolaborację z królem Ferregardu, ale nigdy nie
zostali przez niego skazani. Ostatecznie ci dwaj przyczynili się do upadku
potęgi Salvarów.
- Dlaczego? - wyrwało się Si. Przyjrzała się uważnie królowi
Gabrielowi. Podręczniki zawsze wychwalały jego mądrość, jak więc jest możliwym,
by tolerował zdrajców na swoim dworze? - Skoro nie był pewien ich lojalności,
czemu nie wystawił jej na próbę?
Pan Krigen uśmiechnął się tylko dobrotliwie, po czym odparł:
- Ależ wystawił, lecz ministrowie okazali się od niego
sprytniejsi. Jego Wysokość, jako że był człowiekiem prawa, nie mógł ich skazać,
nie mając dowodów. Gwoździem do trumny Gabriela II stał się jego syn, Lionel
August.
Przewodnik wskazał dłonią na obraz zawieszony po drugiej
stronie sali. Pół klasy odwróciło się, drugie pół miało go głęboko w poważaniu.
Portret przedstawiał wyniosłego młodzieńca o przenikliwych, zielonych oczach.
Ciemne włosy zdobiła srebrna książęca korona, wysadzana rubinem i tanzanitem. W
jednej dłoni trzymał szablę, a w drugiej ludzką czaszkę.
- Ale z niego ciacho - zagwizdała Anne de Mauriss,
uśmiechając się od ucha i ucha. Jej koleżanki zachichotały jak na życzenie, za
nic mając spojrzenia zażenowanej wychowawczyni.
Si zmrużyła oczy i podeszła bliżej. Może i był przystojny,
ale... w zielonych ślepiach czaiło się coś groźnego, nieprzewidywalnego.
Przeszło jej przez myśl, że skoro sam obraz księcia Lionela wywołuje u niej
dreszcze, dostałaby zawału, gdyby zobaczyła go na żywo. Współczuła jego
służbie.
- Jedna z legend głosi, że to Lionel stał za zabójstwem
Katariny i zaginięciem Seraphine. Książę miał wystraszyć się pewnej
przepowiedni. Czy ktoś wie, o czym była? - Błyszczące oczy pana Krigena
powędrowały po twarzach uczniów.
- Kiedy słońce i księżyc zaczęły chylić ku upadkowi,
fałszywy książę miał sprzymierzyć się z wrogiem, by ten pomógł mu zrzucić ojca
z tronu. Poróżniła ich polityka, a w tamtych wiekach jako metodę rozwiązywania konfliktów preferowano walkę, nie rozmowę. W jego krwawych żniwach przeszkodzić miała mu siostra. Jedna z sióstr.
Lionel musiał rozpoznać we wróżbie siebie, dlatego postanowił wyeliminować
zagrożenie - powiedziała w zamyśleniu Si. - No co? - mruknęła speszona,
czując na sobie spojrzenia całej klasy. - Mówiliśmy o tym na historii.
Przez usta uczniów przemknęły pomruki i kilka niewybrednych
komentarzy, ale do takich zdążyła się już przyzwyczaić.
- Bardzo dobrze, panno Avergard - pochwaliła ją dumna
wychowawczyni.
- Właśnie tak - dodał pan Krigen. - Jak wszystkim dobrze
wiadomo, Lionelowi udało się osiągnąć swój cel. Bez znaczenia, czy był on
księciem z przepowiedni czy też nie, objął tron, dając początek ciemnym i
niezwykle krwawym wiekom w historii Penrin. - Słysząc, jaka grobowa cisza
zapadła wśród uczniów, kontynuował, wykorzystując ich chwilowe skupienie. -
Inna przepowiednia głosiła natomiast, że nadejdzie czas, w którym zaginiona
księżniczka powróci do Reirein i odwróci bieg wydarzeń. A to miało jej w tym
pomóc.
Przewodnik wyciągnął z kieszeni srebrny pierścień z
wygrawerowanymi na nim laurowymi gałązkami. Wręczył go Dalii Asheri, aby
przekazała go kolejno następnym uczniom. W ten sposób każdy mógł przyjrzeć mu
się z bliska.
- Si, twoja kolej - powiedział z uśmiechem Ben, podając jej
srebrną obrączkę.
Była niesamowicie piękna i bardzo dobrze zachowana, nie
nadgryziona zębem czasu. Wyrwana z zamyślenia obróciła ją między palcami. Si zdziwiło,
że tak ważny zabytek przewodnik mógł ot tak nosić sobie w marynarce. Nie wiadomo
skąd, naszła ją niewytłumaczalna ochota na przymierzenie go. Si wsunęła
delikatnie pierścień na palec, przyglądając mu się uważnie.
Nagle poczuła, jak zaczął się nagrzewać. Pulsował dziwnie,
parząc jej skórę. Zakręciło jej się w głowie.
- Trzymaj, Anne. Twoja kolej - rzuciła, ściągając go w
pośpiechu.
Nie miała pojęcia, co się stało, i chyba nie chciała
wiedzieć. Gdy tylko uwolniła swój palec od srebrnej obrączki, wszystko ustało.
Zaczerwieniona skóra odzyskała swój dawny, miodowy odcień.
- Coś nie tak? - spytała z troską Wendy Hu, podchodząc
bliżej. - Nie wyglądasz dobrze.
- Duszno tu trochę, to wszystko - wypaliła na poczekaniu,
siląc się na uśmiech. Klasa by jej nigdy nie darowała, gdyby dowiedziała się,
że pokonał ją kawałek srebra. - Zaraz mi przejdzie.
- Na pewno?
- T-tak. Chodźmy dalej.
***
Na Penrin zawitała noc. Księżyc zepchnął słońce na drugi
plan, otaczając kraj nieprzebytą ciemnością. Si nie mogła zmrużyć oka. Wierciła
się niespokojnie w łóżku, nasłuchując kłótni rodziców. Nie pierwszej i nie
ostatniej. Ostatnio krzyczeli na siebie o wszystko. A to że zupa była zasłona,
a to opony nie zmienione jeszcze na letnie. Zaśnięcia nie ułatwiały też
kołaczące się po głowie myśli.
Próby zapomnienia o dziwnym wypadku w królewskim muzeum
skończyły się jego szczegółową analizą. Punkt po punkcie, a jednak wyjaśnienie
nie przychodziło. Jak to możliwe, by kawałek srebra tak nagrzał się sam z
siebie? I by wywołał zawroty głowy? A może jest uczulona? – myślała. W sumie to
było jedyne w miarę logiczne wyjaśnienie, więc na nim poprzestała. Nieco
odprężona okryła się ciaśniej kocem.
Jednak prawdziwe rozwiązanie zagadki przyszło wraz ze
świtem.
***
Ze snu wyrwał Si donośny głos, odbijający się echem w
wielkiej komnacie.
- Panienko Seraphine, proszę wstawać! - zawołała kobieta w
ciasnym koczku i burej, długiej do ziemi sukni. – Zaraz śniadanie, cały dwór na
panienkę czeka! Jego Wysokość a pański ojciec ma dziś urodziny, radzę nie
zapomnieć o życzeniach – powiedziała, zabierając Si kołdrę i niemal siłą
wyciągając ją z łóżka.
- Proszę mnie zostawić! Kim w ogóle pani jest?! – zawołała zdezorientowana.
Dopiero po chwili, gdy ocknęła się trochę po przebudzeniu, zauważyła, że
miejsce, w którym się znajdują, bynajmniej nie jest jej pokojem, lecz ogromną
komnatą.
Ściany pokrywała w niej złoto-biała boazeria. W wielu
miejscach osadzone w niej zostały kryształowe lustra i barwne pejzaże perińskie.
Podłoga wyłożona została wypolerowanym na błysk linoleum, okrytym własnoręcznie
tkanymi dywanami. Wysokie sklepienie, z którego zwisały szklane kandelabry, zdobiły
freski, przedstawiające sceny z mitologii.
Bogini Asheida tworząca ludzi z morskiej piany. Jej syn,
Hamari, budujący własnoręcznie perińską
stolicę, Reirein, by nazwać ją od imienia swej śmiertelnej kochanki. Nimfa Silesiae
uspokajająca spłoszonego jednorożca bogini Nemedy.
Choć wcale nie było zimno, służba co i raz dokładała do fajansowego pieca,
osadzonego w rogu komnaty.
- Też się teraz panience na żarty zebrało? – sapnęła zirytowana
kobieta, zakładając ręce na biodra. – Jestem panienki guwernantką od dobrych
osiemnastu lat. Nazwisko Cassandra Lenox może jednak wydaje się panience
znajome?
Si, wystraszona jej rozgorączkowaniem, pokręciła tylko
głową. Podbiegła do okna. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że ma na sobie
długą do kostek białą koszulę nocną, znacznie krępującą jej ruchy. Nie
zasypiała w niej. Kiedy wyjrzała przez okno, ujrzała dzieciniec, którym jeszcze
wczoraj przechadzała się z klasą. Wtedy był on pełen turystów w sandałach i z
drogimi aparatami w rękach, teraz jednak przewijały się przez niego strojnie
ubrane damy dworu, odziani w kontusze panowie z wetkniętymi za pas szablami,
piekarz niosący świeży chleb na królewską ucztę i błazen, zabawiający zamkowe
dzieci.
Przetarła oczy ze zdumienia. Krew buzowała jej w skroniach,
a ręce zaczęły drżeć. Zemdliło ją. Jak to możliwe? Czyżby pierścień… Czyżby ona
naprawdę… Nie, przecież takie rzeczy się nie dzieją!
- Księżniczko Seraphine, co się dzisiaj z panienką dzieje?!
Ma panienka minutę na upodobnienie się do ludzi, służba już przygotowała strój.
– Wskazała na leżącą na kufrze bordową sukienkę z posrebrzanym gorsetem.
Za plecami pani Lenox pojawiła się jakby znikąd druga
kobieta, znacznie od niej młodsza. Miała jasne, kręcone włosy i pogodny
uśmiech, który dodał Seraphine otuchy.
- Zaraz pomogę panience w porannej toalecie. Zachwyci
panienka cały dwór, jak zawsze zresztą.
~ Calissandere Rune
Witam wszystkich na moim bogu :) Mam nadzieję, że prolog was zainteresował i zachęcił do dalszego śledzenia losów zaginionej księżniczki Seraphine. Niebawem pojawi się pierwszy rozdział. Gorąco zapraszam :)
Aby być na bieżąco z rozdziałami, zaobserwujcie mnie albo dodajcie moje konto do kręgów na google+.
To tyle, do następnego! :)
Wow. Meega ^^
OdpowiedzUsuńO rany <3
OdpowiedzUsuńCudowny
Jak ja kocham opowieści o podróży w czasie
Akurat trafiłaś w moje gusta
Bardzo mi się podoba lecę czytać dalej <3
~ D.
Rozdział świetny! Najbardziej podobał mi się początek, kiedy przewodnik i Si na zmianę opowiadali historię Króla i zamku. Intrygują mnie takie historie. A kiedy Si obudziła się w królewskiej komnacie od razu wiedziałam, że będzie ciekawie! Lecę czytać dalej, tymczasem zapraszam do siebie morderous-family.blogspot.com
OdpowiedzUsuńBardzo miło mi to słyszeć! :D Dziękuję za komentarz i odwiedzenie mojego bloga ^^ 2 rozdzial pojawi sięniebawem
UsuńKurde jak Ty pięknie piszesz *-*
OdpowiedzUsuńŚwietny prolog <3
Idę czytać dalej <3
Świetne ! Bardzo intrygujące i zachęcające to czytania dalej :-) Poprostu wyśmienite
OdpowiedzUsuń